piątek, 14 marca 2014

Rozdział 1/ Ahri

Rozdział 1 
„Spokojnie, to tylko Wu.”
Pov Ahri


Idziemy. Idziemy.
-Soraka?- Spacerując zapytałam.
-Hm?…
-Może zróbmy wjazd na chatę Yi ?
-Dobre te kanapki… No, możemy.
Miło było rozmawiać z Soraką. Szkoda tylko, że jest zamknięta w sobie… „Co to? Jakieś rozmowy… Yi wspominał, że będzie kogoś trenować… Może to on?”
-Soraka!
-Czo?
-Słyszysz?
-Yup.
-Kogo?
-Chyba Yi…
-Zobaczmy…
Wyszłam zza krzaków, a to co zobaczyłam-powaliło mnie. Małpa, która zwiała na drzewo… oraz Yi…
-Dzieńdobry wieczór. Co was tu sprowadza? – Zapytał Yi.
-Spacerowałyśmy sobie z Soraką… wtedy usłyszałyśmy Ciebie… i tą małpę… Kto to w ogóle jest ?
-Wy ry ry!- usłyszałam charkot z drzewa.
- Yii! Kto tak charkocze ? Znasz tego delikwenta?
-Spokojnie, to tylko Wu – Zaśmiał się Yi
Wielka małpa zeskoczyła i zaczęła przemawiać:
-Ja ci dam delikwenta przerośnięty chomiku…
-Przesadziłeś…
Popędziłam w jego stronę. On zrobił dokładnie to samo. Soraka zrobiła coś co mnie zszokowało. Stanęła pomiędzy nami. Zrobiło się niezręcznie. Yi oczywiście stał i gładził swoją brodę.
-Co wy robicie ?! Przeproście się i… -zaczęła Soraka
-…i buzi na zgodę!- wtrącił Yi
-…-Zatkało mnie
-Eeeee… -Powiedział ten ‘Wu’
-Nie, chciałam powiedzieć poznajcie się.- Parsknęła Soraka
-Noo! No  to buzi na dobry początek!- mądry Yi…
-Yi! Nie podstawiaj takich głupich pomysłów bo cię na Pidżama party nie zaproszę…- zaszantażowałam
-Jezu… czego ja się o tobie dowiaduję…  A tak w ogóle jak ten chomik ma na imię? –Pff! Wielce zdziwiony Wu… No co? Chłopak na pidżama party nie może chodzić?…
-„Ten chomik” ma na imię Ahri- Pff! Nie jestem chomikiem… Ale żeby zrozumiał-musiałam tak o sobie powiedzieć.
- Wukong -  powiedział i wyciągnął do mnie rękę.
Bez namysłu pogodziłam się z nim-po co mieć wrogów jak można mieć przyjaciół?
- Ej! No to kiedy to buzi?!-ciągnął Yi

by Neko

Rozdział 1/ Wu

Rozdział 1
Ahri  -  Nadciąga totalny kataklizm

Wiszę głową w dół i słucham Yi.
Równowaga… będę musiał trzy bite godziny  stać na kijaszku… z kamieniami na łbie i ogonie.
Bosko!
Słyszę jakieś szelesty!
-Wu! Czy ty mnie słuchasz? – powiedział Master
- Niespecjalnie… jakieś szelesty i głosy słyszę!
- To się powinno leczyć! – wymamrotał, a ja spojrzałem na niego z morderczą miną. – No dobra! Jakie są ich tony?
-Oba żeńskie, jeden cichy, słyszę go zdecydowanie rzadziej.  Drugi natomiast mocniejszy, osoba posiadająca go papla, jak najęta…
Yyyyyyyyyyyy!
To ten chomik!
Szybko skitrałem się na drzewo.
- Dzieńdobrywieczór… Co was tu sprowadza? – zapytał Miszczu.
- Spacerowałyśmy sobie z Soraką… I usłyszałyśmy Ciebie – odparł chomik. – I tą małpę… Kto to w ogóle jest?
- WY RY RY! – zawarczałem pod nosem. Ja jej dam małpę!
-Yiiiiii! Kto to charkocze? Znasz tego delikwenta?
Tym mnie wkurzyła. Zawisłem na ogonie z chęcią mordu wymalowaną na twarzy.
- Spokojnie, to tylko Wu!
- Ja Ci dam delikwenta przerośnięty chomiku…
- Przesadziłeś…
Dziewczyna popędziła w moją stronę.
Też zacząłem biec, już miałem  użyć ‘Ciosu Nimbu’, ale to jednorożco podobne coś stanęło między nami.
Zatrzymałem się.
Jak zwykle gdy zapada niezręczna cisza wrzucam ‘derpa’ na twarz.
Yi. Niczym niewzruszony, stoi sobie i masuje sobie brodę… W jego wykonaniu to mistrzostwo świata.
- Co wy robicie?! Przeproście się i…
-… i buzi na zgodę! – niech go niebiosa bronią! Jeszcze mój Mistrzunio wrzucił na twarz genialny uśmieszek…
Tą dziewczynę zatkało…
A moja reakcja?
No cóż…
- Eeeee…
- Nie, chciałam powiedzieć ‘poznajcie się’…
-No! No to buzi na dobry początek!
-Yi! Nie podstawiaj takich głupich pomysłów bo cię na Pidżama party nie zaproszę…
-Jezu… czego ja się o tobie dowiaduję… - moje zdziwienie było większe niż przy spotkaniu chomika…  A właśnie! -  A tak w ogóle jak ten chomik ma na imię? – zapytałem wskazując na dziewczynę.
- Ten ‘Chomik’ Ma na imię Ahri – powiedziała wspominana dziewczyna.
- Wukong – wyciągnąłem do lisicy rękę. Bo jestem najlepszy!
Uścisnęła ją, już myślałem, że wszystko będzie cacy, a tu nagle Yi musiał coś odwalić…
- Ej! No to kiedy to buzi?!

czwartek, 13 marca 2014

Prolog / Ahri


Sobotni  ranek. Cholera. Przeklęta Leona!  O dziesiątej postanowiła włączyć swoje słoneczko… Wstaje. Muszę w końcu uczesać włosy… i swoje ogony… Wczoraj była niezła imprezka… Zapewne Yi wszystko wyżarł więc pójdę do sklepu. Soraki budzić nie będę bo nie przyniesie to oczekiwanych skutków…
~~~~~~~~~~
Dobra jest już dwunasta.
-Yiiiiiiii! Wychodzę! Przekaż to Sorace!
-Dopsz!… Nie zaplącz się w ogony!
Dobra, wyjdę w końcu z tego domu… hmm… co ja muszę kupić…

-banany
-brzoskwinie
-gumki dla Yi gumki do ‘brody’ dla Yi
-tosty
-dżemor

Ok, wszystko jest. Że sklepik mam pod nosem dotarłam tam w 5 min. W sklepie widzę jakąś małpę… Dobra nie ważne… mam halucynacje po wczorajszym pikolo… Szybciutko lecę po tosty & dżemor i czym prędzej na owoce! (żeby wybrać jak najlepsze).  „Dobra wezmę te banany… o! ładne brzosk… ej od kiedy banany są włochate? EEE!!! To nie banan tylko łapa! I to małpia! WAIT WHAT?! No nie! To znowu ten wytwór z zoo!” . Pisknęłam i podskoczyłam żeby nabrać większego rozpędu do spitalania. Przy okazji popędziłam po gumki do włosów dla Yi. Mam wszystko co chciałam! Idę do kas. „Shiet! Znowu małpa. Meh. Muszę wytrzymać… NIE nie wytrzymam, albo się przyczaje za półką albo… została mi tylko kasa samoobsługowa… I to jest dobra myśl!” Udało się! Wybiegłam ze sklepu… czym prędzej do domu… bezpiecznie… do Soraki i Yi…
~~~~~~~~
- Yiiiiiiiiii!
-Cooooooooooooooo?!
-Ty tu jesteś mastershef ! Gotuj!
-Ale co jest trudnego w zrobieniu kanapek?
-DUŻO! Ogony sobie pobrudzę nie daj Boże…
-A tak wgl. To ja dziś wracam do swojego akademika…
-Najpierw ugotujesz później cię wypuszcze!
-…
Pff co on sobie myśli…
-Soraka! –Krzyknęłam z całej siły z nadzieją że mnie usłyszy..
-Hmm?
-Idziemy do parku albo sklepu?
-Możemy iść do lasu na spacer.
-Dobra…
Tak na marginesie: Domyślam się jaka jest pierwsza myśl po przebudzeniu się Yi ‘hmm..Jaki by kolor gumki na brodę dziś założyć…”. Bardzo szkoda że Yi z nami nie mieszka… miałybyśmy własnego kucharza kuchcika. Ciekawa jestem z kim mieszka… Musimy go kiedyś odwiedzić…
~~~~~~~~


by Neko

Prolog / Wu


Cholera.
A mogłem zasłonić okna…
Czując, że już nie zasnę zwlokłem swoje cielsko z łóżka. Ubrałem się nawet nie zaglądając do lodówki, bo i tak wiem, że nic tam nie znajdę. Patrzę do portfela… na kilka zupek chińskich i  owoców starczy… Wylazłem przez okno.
Bo jestem najlepszy!

Moja Lista zakupów:
-JEDZENIE!

Jako, że sklep jest po drugiej stronie ulicy, szybko tam dotarłem.
Kierunek: zupki chińskie!
Ja ruszyłem w swoją stroną, a jakiś przerośnięty chomik wszedł do sklepu.
Czekaj!
Co?
Dobra… mam przywidzenia, najwidoczniej grzybki Teemo nadal działają.
Dotarłem do potrzebnej mi półki.
W przelocie złapałem kilka paczek z tym, jakże pożywnym produktem.
Nawet nie wiem o jakim smaku.
Kolejny cel – jakieś owoce, najlepiej banany i brzoskwi…
Yyyyyyy!
Chomik!
Podejrzewam, że moje oczy właśnie przypominają kule do kręgli…
Złapie go, rozpruję, zbadam i napisze artykuł, dzięki któremu zostanę milionerem!
Albo po prostu sprzedam organy.
Niepewnie zbliżyłem się do stoiska…
Nie patrząc na to coś sięgnąłem po banany, już miałem je podnosić, ale poczułem coś na swojej dłoni.
Eeeee…
Ten chomik to nie chomik!
Bliżej niezidentyfikowane stworzenie zwiało w stronę przedmiotów, których zastosowanie nie jestem w stanie określić.
Wziąłem owocki i ruszyłem do kasy. To coś czai się za półką…
Wyłożyłem zakupy na taśmę i czekałem na swoją kolej… przede mną stoi gościu z garścią prezerwatyw…
~*~*~*~*~*~*~*~
Po wizycie w sklepie zgłodniałem.
Nastawiłem wodę na zupkę, a kilka minut później jadłem już ciepłe śniadanko.
Brudne naczynia zostawiłem na stole.
Yi wróci to pozmywa.
Złapałem KBKB i ruszyłem na arenę treningową
~*~*~*~*~*~*~*~
Po powrocie z areny zastałem porządek.
Yi wrócił!
- Gdzie Cię wcięło? – zapytałem mężczyzny siedzącego na kanapie.
- Na pidżama party byłem! – żebyście widzieli teraz moją minę… - Mógłbyś czasem po sobie sprzątać… bo syf gorszy niż u Twitcha!
- Ej! No bez przesadyzmu!
- Zbieraj się! Idziemy do lasu trenować!
Nauczyciel, nauczycielem pozostanie… nawet jeśli ma różowe gumki na brodzie…